Elektryczny Mustang pobił rekord prędkości

image

Co może się stać gdy 54-latek na chwilę zamienia się w 17-latka? Jaką szybkość można osiągnąć, gdy nie obowiązują żadne limity? Krótka bajka o tym jak elektryczny Mustang z 68 roku pobija rekord prędkości.

Black Zombie

Prędkość kosztuje. Super szybkie i super drogie samochody rozpędzają się do 100 km/h w mniej niż trzy sekundy. Nie robi wrażenia? Wyobraź sobie, że w zaledwie trzy sekundy jesteś jakieś 100 m dalej od miejsca w którym się znajdujesz pędząc 100 km/h. Wystarczy raz pstryknąć palcami i jesteś gdzie indziej… no może trzy razy, ale to i tak niezłe czary. Jedne z najszybszych samochodów produkcyjnych, Hennessey Venom GT i Bugatti Veyron Super Sport przekraczają magiczną granice w zaledwie 2,7 sekundy. Teraz konkurować z nimi postanowił całkowicie elektryczny Mustang z ’68, znany jako Zombie 222.

Mitch Medford, wielbiciel amerykańskich muscle car’ów, zamienia klasyczne samochody w super-szybkie elektryczne maszyny. Razem z grupą entuzjastów tworzy Bloodshed Motors. Łączy ich miłość do samochodów, technologii i wspólny cel – udowodnienie światu, że Zombie 222 zasługuje na uwagę. A ma się czym pochwalić. Samochód posiada 800 koni mechanicznych i 1800 Nm momentu obrotowego, co pozwala osiągnąć 0-100km/h w zaledwie 2,4 sekundy. Mimo nowoczesnego napędu elektrycznego, ciągle kusi klasyczną sylwetką i drapieżnym charakterem.

Mitch Medford

Mitch Medford to urodzony fanatyk czterech kółek. Pierwszy samochód, który udało mu się odratować to Ford LTD Galaxie 500. Z pomocą ojca, Medford doprowadził go do stanu używalności i jak sam mówi, przypomina mu najlepsze czasy w high school. Naprawy poszły dość sprawnie, skoro Galaxie został „przyłapany” pędząc 220 km/h, chociaż prędkościomierz odmierzał jedynie do ~190 km/h (120mph). Mimo, że jego życie zawodowe było początkowo związane z wojskiem, a potem z inżynierią komputerową, samochody nie zeszły całkowicie na drugi plan. Przez garaż Medforda przewinął się między innymi 6-cylindrowy Mustang '67, dwa Toronados z '69, Impala Super Sport ’66, a także Shelby GT500.

Jeden z odcinków znanego motoryzacyjnego show Top Gear, w którym Jeremy Clarkson ścigał się Tesla Roadster, zainspirował Medforda, by bardziej zainteresować się samochodami o napędzie elektrycznym. Idea była prosta – tknąć w klasyczne samochody nowe życie. Chodziło o zaoferowanie czegoś innego, niż chociażby Tesla, który już zmonopolizował rynek luksusowych elektrycznych samochodów.

Bloodshed Motors

Zbierając informację dotyczące samochodów z napędem elektrycznym, Medford natrafił na Johna Waylanda, który miał na swoim koncie kilka projektów związanych z tym tematem, w tym White Zombie, czyli elektryczny Datsun z 1972 roku. Medord postanowił napisać do niego i przedstawić swój pomysł na biznes i już niedługo potem rozpoczęli współpracę. Po za tym do ekipy Bloodshed Motors dołączył długoletni przyjaciel Medforda Jack Lapenta, który miał zajmować się elektroniką, a także utalentowany mechanik i elektryk Allen Koester.

Dla Medforda od początku było jasne, że aby przyciągnąć jak największą uwagę, pierwszym samochodem, który pójdzie na warsztat w Bloodshed Motors powinien być Mustang. To marka wobec, której trudno przejść obojętnie, a na dodatek jest to klasyk mocno związany z kulturą amerykańską.

Texas Mile

Dwa razy do roku w Teksasie odbywa się impreza, która przyciąga kierowców z całego świata. Trzy dni, jedna mila, zero ograniczeń – to właśnie definiuje Texas Mile. Wydarzenie skierowane jest przede wszystkim do entuzjastów wysokich osiągów, którzy mają niepowtarzalną okazję przetestować swoje maszyny. Nie jest to wyścig, a jedynie możliwość sprawdzenia siebie, pokonania własnych ograniczeń.

To właśnie nadchodzące wydarzenie stało się celem Medforda. Zombie 222 miało pokonać dwie granice prędkości 155 mph i 170 mph. Tę drugą w 1967 roku osiągnął Mustang Shelby GT500, podczas testów nowych opon Goodyear Thunderbolt, i od tego czasu żaden z modeli Mustanga pierwszej generacji nie zdołał jej pobić. Głównym problemem z którym musiał zmierzyć się zespół Bloodshed Motors była aerodynamika pojazdu. Mimo, że w kwestia mocy nie stanowiła problemu, to jego kształt nie sprzyjał uzyskaniu odpowiednich osiągów. Wystarczy spojrzeć na wszystkie nowoczesne super –szybkie samochody aby dostrzec różnice.

Pierwszy przejazd pozwolił uzyskać wynik 154.9 mph, czyli jedynie 0,1 mniej od zamierzonego celu. Chociaż za pierwszym razem nie udało pobić rekordu, dodał im pewności, że jest on w zasięgu ręki. Ekipa podniosła napięcie do 205 woltów (z początkowych 190). Próba druga - tym ze znacznie lepszym wynikiem (166.6 mph), dała apetyt na jeszcze więcej. Skoro pierwszy cel został osiągnięty pozostało tylko odhaczenie 170mph.

Mimo, że Metford chciał już odpuścić pobijane rekordu na ten dzień, zespół nie tracił entuzjazmu. Jeszcze przed zachodem słońca postanowili po raz ostatni podkręcić napięcie, tym razem do maksymalnych 219 woltów.

Dla Metforda był to rzut monetą. Prosta sprawa – mogła się udać lub nie. Nie chodziło tylko o pobicie rekordu, ale także przypieczętowanie idei połączenia legendy amerykańskiej motoryzacji z nowoczesną technologią. Trudno powiedzieć, która stronę monety obstawiał, ale widocznie tę zwycięską. Zombie 222 pomknął z prędkością 174,2 mph (280 km/h), ustalając tym samym nowy rekord.

[Źródło: theverge.com, zombie222.com]