Chcesz kupić grę? Nie zapomnij dowodu osobistego. Nowy pomysł RPO

image

Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz walczy o wprowadzenie odpowiednich ograniczeń regulujących sprzedaż gier dla dorosłych osobą nieletnim.

Nie tak dawno pisaliśmy o zarządzeniu wprowadzonym w niektórych angielskich szkołach, dotyczącym konieczności powiadomienia policji, gdy do nauczyciela dotrze informacja, że uczeń gra w gry przeznaczone od 18 roku życia. Okazuję się, że podobne praktyki mogą zostać wprowadzone również w Polsce. Być może nie aż w tak drastycznym wydaniu, ale Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz, chciałaby aby zostały uruchomione stosowne regulacje.

Chodzi przede wszystkim o to, aby podnieść poczucie odpowiedzialności wśród społeczeństwa. Często wszelkie ograniczenia dotyczące wieku są ignorowane przez sprzedawców, albo co gorsza rodziców. Według RPO, ważne jest by stały się obligatoryjne, a nie jedynie ,, na papierze”. Mimo, że większość gier jest sklasyfikowana według oznaczeń PEGI (Pan-European Game Information), nikt nie legitymuje kupującego gracza.

Czy to oznacza, że dokonując zakupu gry dla dorosłych trzeba będzie okazać dowód? Jak na razie nie ma się co spieszyć z takimi założeniami, co jednak nie oznacza, że kiedyś nie zaczną one obowiązywać. Dużo zależy od tego jak efektywne staną się starania RPO Lipowicz, by wprowadzić prawne regulacje kontrolujące obrót grami komputerowymi.

Każdy kij ma dwa końce...

Mimo, że Ministerstwo Gospodarki pochwala troskę Pani Rzecznik o dobro nieletnich, niekoniecznie zgadza się z wiążącym się z tym zamiarem ograniczenia swobody handlu. Usankcjonowanie odpowiednich restrykcji nie byłoby łatwe, zwłaszcza, że gry można nabywać także przez Internet. Według Ministerstwa, lepiej zapobiegać, niż ograniczać i zamiast wprowadzać zakazy, skupić się na podnoszeniu świadomości rodziców na temat gier i związanych z nimi ewentualnych zagrożeń.

Z drugiej strony, mamy opinie RPO, która uważa, że system PEGI nie jest wystarczający i czasami działa wręcz odwrotnie od swoich założeń. Zamiast ostrzegać, stanowi reklamę, bo przecież zakazany owoc z etykietą „dozwolone od lat 18” smakuje najlepiej. Gry pełne przemocy takie jak GTA, w ogóle nie powinny trafiać w ręce nieletnich. Ponadto prof. Lipowicz sugeruje, że wzrost brutalnych treści dostępnych w cyberprzestrzeni, może mieć pośredni wpływ na wzrastającą ostatnio liczbę samobójstw wśród nastolatków. Jeżeli chodzi o organ, który miałby odpowiadać za wdrożenie i kontrole wprowadzonych restrykcji, RPO podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej lub Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Tak naprawdę ciężko będzie znaleźć rozwiązanie, które zadowoli Panią Rzecznik, Ministerstwo Gospodarki, i sprawi, że rodzice będą z aprobatą patrzeć, jak ich dzieci nagle wyrzucają wszystkie gry komputerowe, bo wolą się bawić w chowanego, albo lepiej – pomagać w porządkach domowych. Prawda jest taka, że brutalne gry to tylko wierzchołek góry lodowej i by naprawdę ochronić dzieci przed falą potencjalnie niebezpiecznych treści trzeba by wprowadzić całą masę zakazów. Z drugiej strony, zwiększenie kontroli prawnej na pewno nie jest bezzasadne i mogłoby dodatkowo zwrócić uwagę rodziców na gry do jakich dostęp mają ich dzieci.

Jaki jest złoty środek w takiej sytuacji? To otwarty temat do dyskusji…

[Źródło: wyborcza.biz]